Komentarze: 0
Nie mam zielonego pojęcia co napisać... jeszcze dzisiaj wydawało mi się, że dużo napiszę i lipa. Wszystko ma swoje powody... właśnie trwa powtórka imprezy rodziców, a ja robię za służącą... taki już urok curusi i cały czas kursuję kuchnia – salon... masakra :/ Ale Mamcia kwiatuszków dostała, aż do piwnych kufli je powkładałam. Heh prezenciki też niezłe (satynowa piżamka:), a poza tym w .uj wódeczki... mniami :P Tak więc spędzając w ten sposób wieczór... jest mało prawdopodobne, że coś mądrego napiszę... ale to żadna nowość :P
Wczoraj byłam u Tasiorka na ognichu... upić się nie upiłam, przygarnęłam Ernesta (ale z niego przystojniaczek:), zakochałam się w Bolsie... tym razem to nie wódeczka, tylko boski bernardyn, ubrudziłam sobie dżinsy (w takich usyfionych do domku wracałam), piwko + %y i w ogóle :) Były też momenty, kiedy KTOŚ przesadzał z różnymi tekstami, ale to już Jego sprawa... chociaż Tasiorkowi wtedy ze smutniał pysiaczek... ojojojoj :( Hmmm... i nastepna nocka z ... (każdy to wie:) i znowu pupa :P
Rozmawiałam dzisiaj z kumpelą... oj wcale mi to humoru nie poprawiło. Nie dość, że Sysia miała humor schrzaniony to dowiedziałam się, że K. Już pogodził się z naszym końcem i zaczyna układać sobie życie na nowo. Najgorsze jest to, że to właśnie ja zakończyłam ten związek heh... już prawie 7 miechów temu. Za późno zorientowałam się o moich uczuciach względem K. Widzieć Go z jakoś inną dziewczyną... smutno buuuu :( Jest jeszcze jeden dylemacik, a właściwie dwa... Czasami tak mam, gdy coś jest nieosiągalne, trudne... cholernie tego chce, gorzej jak już to mam. Wtedy sama nie wiem co i jak... obrót o 360 stopni :/ Jest też M. Fajnie tak od czasu do czasu, jest miło, w miarę się dogadujemy, ale nie umiem w tej sytuacji rozszyfrować siebie i Jego... katastrofa. Ta część notki nie jest jakaś optymistyczna... ale to mi nie przeszkadza cieszyć się z tego co mam... mmmmiodzio :) Na wszystko przyjdzie czas :)