Komentarze: 4
Heh... dwa miesiące laby i nic nie robienia to jest to czego mi brakowało. W sumie to już tydzień tak jest, jutro tylko odebrać świadectwo i luzik. Troszkę dziwię się niektórym osobom, że chce im się jeszcze teraz do szkółki chodzić... ciekawe dlaczego?? Dobra opinia, plus u nauczyciela... ale troszkę wyluzujcie ludziska. Choć gdyby nie oni to buda byłaby teraz puściutka, więc chyba dobrze jest jak jest.
Ostatnio zauważyłam, ze małe dobre rzeczy przynoszą więcej szczęścia niż te wygórowane i często nieosiągalne. Wracam sobie z miasta i widzę Pana z mojej ulicy. Jest On starszy i chory umysłowo... nie ma żadnej rodziny, mieszka sam i tylko czasami odwiedza Go ktoś z opieki społecznej. Kiedyś kończyło się tylko na „dzień dobry” teraz postanowiłam porozmawiać. Na początku trudno było mi zrozumieć Pana, jednak po spokojnym wgłębieniu się w jego słowa wszystko było jasne jak na dłoni. Zaproponowałam, że wezmę od Niego kilka reklamówek bo troszkę tego miał. Bałam się Jego reakcji bo czasem bywa wybuchowy, tym razem zobaczyłam na jego twarzy serdeczny uśmiech i podziękowania... ale to było milutkie. Później rozmawialiśmy o wszystkim i niczym... zostałam nawet zaproszona na ryby... hihihi :) Ciągle przypominają mi się te oczy przepełnione szczęściem, a zarazem smutkiem z powodu samotności...